czwartek, 1 września 2011

Rozpoczęcie roku... niestety ;)

Są tego także dobre strony np można spotkać przyjaciół i znajomych z którymi nie mieliśmy kontaktu w czasie wakacji i ... i to chyba wszystko :P Naprawdę szkoła jest strasznaaaa.
Wczoraj wieczorem do mojej rodzicielki zadzwoniła kobieta, której nie znoszę. Tak to wychowawczyni mojego młodzszego brata. Straszna pani ;) I wyjechała z tekstem, czy ja bym nie zabrała (autobusem) jej synalka. Kolo jest ode mnie młodszy o rok i poszedł do tego samego gimnazjum co ja. Moja ,,kochana" mamusia się oczywiście zgodziła, a ja nie miałam nic do powiedzenia.
Tak więc musiałam razem z nim jechać. Zaprowadziłam go do szkoły i jak chyba każdy poszłam do swoich znajomych, a on stał dosłownie przy mnie i podsłuchiwał o czym rozmawiamy. Na apelu zasłabł. A potem jeszcze nie mogłam go w szkole znaleźć. Myślałam, że sobie zjem palce z nerw. Jak się potem okazało pojechał sobie do domuy z kolegą, a ja się tak martwiłam. W końcu był pod moją opieką.
W domu przemówiłam mamie do rozsądku trafnymi argumentami typu : ,,Pogieło Cię!  Nigdy w życiu nie będę niańczyć dzieci, bez mojej WYRAŹNEJ zgody."
Gdy emocje trochę opadły mama przyznała mi rację.

Uff... męczący dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz