wtorek, 19 czerwca 2012

Dzis post bez tytulu... Bo czy ważny jest tytuł? Nie... Wiem, ze nikt nie czyta tego bloga, ale ja traktuje go jak swoj pamietnik... Czy warto płakać przez faceta? Trudne pytanie... Jeszcze dwa lata temu zalewalam sie łzami na myśl o Dawidzie... Postanowiłam, ze nigdy nie wyleje juz żadnej łzy na ta płeć... A dZis? Jest godzina 1:11 w nocy... A ja? A ja rycze.. No Bo przecuez ja Tak Bardzo to lubie.. Wylewać z siebie hektolitry łez.. No bo przecież nie mam lepszego zajęcia... Ale jest postęp.. Nie są to łzy takie jak były wtedy... Teraz to tęsknota i wściekłość zmieszana razem przepelnia moje serce... I wylewa sie po policzkach... No Bo Po co Patrycja ma sie cieszyc? Lepiej niech chodzi z podkrazonymi oczami, szara cera I krwawymi sladami. Przecież ona lubi być nieszczęśliwa.. Przecież ona czuje sie z tym jak w raju! A co mi tam... Będę sie uśmiechać a z oczu bedą płynąć łzy kocham ten stan.. A gdy braknie juz łez to uczucie bliskie nirwany, tego spokoju ducha związanego z wycieczeniem... Ach moja masochistyczna natura sie odzywa... Tak i teraz osoba czytajaca te słowa myśli sobie " co za idiotka smarkata... Nie ma pojęcia o życiu i pie***y trzy po trzy" wiem nie używam wulgaryzmow na codzień, ale to wyjątkowa sytuacja... Nie mam juz co pisać zasole poduszkę jeszcze łzami może usne... Choć szczerze w to wątpię... O 5:30 wstane uszykuje sie do szkoły będę oszukiwala sama siebie próbując zapomnac dzisiejsza noc... Ale cóż... Nie uda mi sie... Skąd ja znam ten schemat? Hmm... Tak często go stosowalam, ze wyryl sie w mojej pamięci... Nie ma co słuchać moich lamentow.. Zegnam z udawanym uśmiechem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz